piątek, 5 maja 2017

Prolog



- Chcesz?- Cam podał mi butelkę, a ja bez słowa wyrwałam mu ją z ręki i pociągnęłam z niej łyk. W ogóle nie zwracałam uwagi na cudownego, niezależnego chłopaka, wpatrującego się we mnie ze zdziwieniem.
- No co?- Zapytałam oddając mu butelkę.
- Nic- mruknął chłopak, wzruszając ramionami.
Wiatr zawiał. Robiło się coraz zimniej. Była połowa września. Wakacje się kończyły, a z początkiem października miałam zacząć studia w szkole aktorskiej i zamieszkać z moim najlepszym przyjacielem. Nie chciałam się stąd wyprowadzać, ale perspektywa mieszkania z Ray’em była lepsza, niż codzienne znoszenie nadopiekuńczej mamy. Chciałam, więc spędzić jak najwięcej czasu z moimi znajomymi z  Fremont, zanim na dobre opuszczę to miejsce.
Siedzieliśmy przez chwilę w milczeniu, wpatrując się w zachód słońca. Był piękny. Lubiłam siedzieć w tym miejscu. Obok boiska zawsze czułam się pewnie.
- A wiesz, co mi się przydarzyło, jak byłem ostatnio na domówce u Cornelli?- Cam zaczął opowiadać, jedną ze swoich głupich historyjek, ale ja go już nie słuchałam. Uważnie śledziłam jego każdy ruch. Sposób, w jaki gestykulował rękami. Nigdy nie widziałam tego u innych chłopaków. Po chwili zaśmiał się, a moim oczom ukazały się idealne, śnieżno-białe zęby. Jego brązowe, zmierzwione włosy lekko opadały na jego wyjątkowe oczy. Zawsze uwielbiałam się w nie wpatrywać.- Nie jest ci zimno?
- Co?- Zapytałam, wyrwana z rozmyślań.- Zimno? Nie.
- Na pewno?- Zapytał Cam, kładąc rękę na mojej. Przeszły mnie ciarki.- Jesteś lodowata.
- No dobra. Może troszkę.
Obróciłam głowę, spotykając jego spojrzenie. Dłuższą chwilę patrzyliśmy się na siebie w milczeniu. Utonęłam w jego oczach. Były takie piękne. Miały brązowy kolor, niczym kora drzew, pomiędzy którymi uwielbiałam biegać. Szelest liści na wietrze dodawał mi odwagi, a śpiew ptaków i inne odgłosy natury uspokajały mnie. Las był jedynym miejscem, w którym czułam się spełniona, do którego pasowałam.
Cameron rozpiął swoją bordową bluzę i zaczął ją ściągać.
- Co ty wyprawiasz?- Zapytałam zdziwiona.- Ja przynajmniej mam bluzkę, a ty zostaniesz w samym podkoszulku.
- No i co z tego- uśmiechnął się.- Mi i tak nie jest zimno.
Narzucił swoją bluzę na moje ramiona, a uczucie chłodu minęło. Otoczył mnie ramieniem i przyciągnął do siebie. Uśmiechnęłam się, ale od razu się opamiętałam. Nie mógł wiedzieć, że się cieszę. Musiałam udawać, że mnie to nie rusza. Ray mówił, że w tedy pożądanie u faceta rośnie.
- Możesz się oprzeć. Jeśli chcesz, oczywiście.- Mój przyjaciel chyba miał rację.
Popatrzyłam na Cam’a z zachwytem. Nasze oczy znowu się spotkały. Moje napełniły się łzami.
- Wszystko dobrze?
- Tak- odpowiedziałam pospiesznie.- Po prostu nigdy, nikt oprócz Ray’a nie był dla mnie tak miły i wyrozumiały.
Dopiero w tedy mi ulżyło. Od dawna chciałam jakoś wyrazić moje podziękowania. Kiedy Ray był w Oakland, albo w San Jose, a ja tutaj, to właśnie Cam się mną opiekował.
Wytarłam łzę, zanim jeszcze wypłynęła z oka.
- Ray? Mam być zazdrosny?- Bezwładnie się uśmiechnęłam i szturchnęłam Cam’a w brzuch, a on jeszcze mocniej mnie objął.
- Nie. To mój najlepszy przyjaciel. Jeden z niewielu.
Znowu mi ulżyło. Większość chłopaków, bardzo źle reagowała, na wiadomość, że moim najlepszym przyjacielem jest ktoś o tej samej płci co oni i że spędzam z nim bardzo dużo czasu. Dlatego obawiałam się reakcji Camerona.
- To dobrze…- powiedział i zbliżył swoją twarz do mojej.
- Dobrze?- Zaintrygował mnie.
- Mhm- mruknął i przybliżył się jeszcze bardziej. Nasze twarze dzieliło teraz zaledwie kilka centymetrów.
- Dobrze, że mam niewielu przyjaciół?- Zepsułam tamten romantyczny moment. Wiedziałam to. Każda inna dziewczyna na moim miejscu skorzystałaby z okazji i zbliżyłaby się jeszcze bardziej, szczególnie, jeżeli chodzi o tak przystojnego chłopaka. Ja nie byłam każdą inną.
- Nie! No, co ty?!
Cam zbliżył się jeszcze bardziej. Nasze usta prawie się stykały, gdy nagle:
- Proszę, proszę, proszę. Kogo my tu mamy?- Usłyszałam za sobą znajomy głos. Obróciłam się i zobaczyłam Chada i Chaza, moich dwóch kolegów. W liceum oboje chodzili do klasy z Cam’em. Byli najlepszymi kumplami. Obróciłam znowu głowę i zaklęłam.
- Co wy tu robicie?!- Cam się troszeczkę zdenerwował. Śmiałam się, a oni rozmawiali.
Nagle rozbrzmiał dźwięk mojego telefonu. Odruchowo sięgnęłam do kieszeni spodni i wyciągnęłam komórkę. Spojrzałam na wyświetlacz. Widniał na nim napis „Tata”.
Od razu wcisnęłam czerwoną słuchawkę, tym samym odrzucając połączenie. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Nie teraz. Zaczęłam chować telefon z powrotem do kieszeni, kiedy znowu zadzwonił. Ta sama osoba.
- Nie powinnaś odebrać? Może to coś ważnego?- Cam wpatrywał się we mnie intensywnie. Mogłabym robić to samo w stosunku do niego. Mogłabym całe dnie spędzać na wpatrywaniu się w niego, ale rzeczywistość bezustannie dawała o sobie znać. Telefon nadal dzwonił.
- Tak, chyba masz rację- szybko, bez namysłu nacisnęłam zieloną słuchawkę. Chciałam mieć to już za sobą. Wstałam i odeszłam kilka kroków, od moich kolegów.
- Tak. Słucham.- Powiedziałam do telefonu.
- Susan! Stało się coś okropnego!- Tata był bardzo roztrzęsiony, jak nigdy.
- Tak. A co się znowu stało.- Mój ojciec słynął z tego, że robił afery, z byle powodu, więc tym razem podeszłam do tematu sucho.
- Mięliśmy wypadek.
- Co?!- Krzyknęłam, przykuwając uwagę kolegów.- Jaki znowu wypadek? O co ci tym razem chodzi? Jacy my?
Nagle Chaz wybuchł śmiechem, zagłuszając głos taty.
- Czekaj. Powtórz.
- Razem z mamą mięliśmy wypadek samochodowy. Jesteśmy w szpitalu.
- Mama jest w teatrze.- Miałam nadzieję, że to jest jakiś głupi dowcip ze strony mojego taty, a moja mama jest w teatrze, bezpieczna.
- Tak. Była w teatrze ze mną.
Zatkało mnie. Dlaczego moja mama mnie okłamała? Dlaczego nie powiedziała, że idzie do teatru z tatą? Wrócili do siebie? Miałam nadzieję, że nie. Nie zniosłabym kolejnych kłótni i wrzasków po nocach.
- Ale coś wam się stało?! Jesteście cali?!
- Daj mi skończyć!- Tata starał się mnie uspokoić, ale powinien doskonale wiedzieć, że krzykami tego nie załatwi. Poza tym, ja już zaczęłam świrować. Myśl, że coś mogło się stać mamie, była przerażająca.- Z mamą jest kiepsko. Namiary na szpital wyślę ci sms’em. Złap taksówkę i przyjeżdżaj.
Rozłączył się. Zostawił mnie. Jak zawsze. Zostawiał mnie w najgorszych momentach, a ja nie wiedziałam, co mam robić. Szybko analizowałam każdy szczegół, ale nadal nie mogłam uwierzyć. W jednej chwili wszystko było w miarę dobrze, a w następnej już nie. Wiedziałam, że muszę pobiec do domu, wsiąść w auto i pojechać do szpitala. Do tego czasu, na pewno przyjdzie mi adres szpitala, w którym znajdowali się rodzice. Musiałam biec.
Ruszyłam w kierunku domu, nie zważając na chłopaków, którzy za mną krzyczeli.
Gdy tylko wybiegłam za róg wpadłam prosto na Julie i Jasona. Moich niepowtarzalnych przyjaciół.
- Susan? Gdzie tak lecisz?
- Muszę iść. Przepraszam. Potem zadzwonię.- Nie miałam pojęcia, jak szybko wymówiłam te słowa. Jedyne o czym myślałam w tamtej chwili, to o tym, czy z moją mamą jest wszystko dobrze. Nie mogłabym stracić kolejnej osoby, na której tak bardzo mi zależało, nie po stracie May.

* * * * *

Wiem, że to wygląda jak kolejne, beznadziejne romansidło, ale tym nie jest. Następny post, który pojawi się za dziesięć dni, pokaże, jak bardzo Ray i Susan są ze sobą zżyci i kim tak naprawdę są.
„Zaczęło się! Lily to przewidziała. Śmierć to rozpocznie i śmierć to zakończy. Fiona, Cat i Chris są już na ich tropie. Niedługo przybędą! Musimy ich stąd zabrać. Strażnicy są już w drodze.”

1 komentarz :

  1. Wydaje mi się, że to ff czegoś, gdyż zupełnie nie rozumiem niektórych informacji jakie podajesz pod rozdziałem.
    Jak na prolog, to przyznam szczerze, że się zgubiłem. Dużo informacji naraz, dużo postaci, a wszystkie zlały mi się w jedną całość. Brakuje opisów, które by znacznie je wyszczególniły.
    Nie wiem czy mam współczuć dziewczynie, że jej rodzice mieli wypadek, bo nie wiem jakimi rodzicami byli. Ona nie chce, by byli razem, ale mi się wydaje, że pójście gdzieś wspólnie jest czymś niezobowiązującym. Właściwie to chyba dobrze, jakby byli w dobrych relacjach, niżeli mieli drzeć z sobą koty lub co gorsza, nieustannie się unikać.

    Pozdrawiam i w wolnych chwilach zapraszam do siebie:
    „Nie jesteś sama” – publikacja nowego rozdziału następuje w każdy poniedziałek

    OdpowiedzUsuń