- Chcesz?- Cam podał mi butelkę, a ja bez słowa
wyrwałam mu ją z ręki i pociągnęłam z niej łyk. W ogóle nie zwracałam uwagi na
cudownego, niezależnego chłopaka, wpatrującego się we mnie ze zdziwieniem.
- No co?- Zapytałam oddając mu butelkę.
- Nic- mruknął chłopak, wzruszając ramionami.
Wiatr zawiał. Robiło się coraz zimniej. Była połowa
września. Wakacje się kończyły, a z początkiem października miałam zacząć
studia w szkole aktorskiej i zamieszkać z moim najlepszym przyjacielem. Nie
chciałam się stąd wyprowadzać, ale perspektywa mieszkania z Ray’em była lepsza,
niż codzienne znoszenie nadopiekuńczej mamy. Chciałam, więc spędzić jak
najwięcej czasu z moimi znajomymi z Fremont,
zanim na dobre opuszczę to miejsce.
Siedzieliśmy przez chwilę w milczeniu, wpatrując się
w zachód słońca. Był piękny. Lubiłam siedzieć w tym miejscu. Obok boiska zawsze
czułam się pewnie.
- A wiesz, co mi się przydarzyło, jak byłem ostatnio
na domówce u Cornelli?- Cam zaczął opowiadać, jedną ze swoich głupich
historyjek, ale ja go już nie słuchałam. Uważnie śledziłam jego każdy ruch.
Sposób, w jaki gestykulował rękami. Nigdy nie widziałam tego u innych
chłopaków. Po chwili zaśmiał się, a moim oczom ukazały się idealne,
śnieżno-białe zęby. Jego brązowe, zmierzwione włosy lekko opadały na jego
wyjątkowe oczy. Zawsze uwielbiałam się w nie wpatrywać.- Nie jest ci zimno?
- Co?- Zapytałam, wyrwana z rozmyślań.- Zimno? Nie.
- Na pewno?- Zapytał Cam, kładąc rękę na mojej. Przeszły
mnie ciarki.- Jesteś lodowata.
- No dobra. Może troszkę.
Obróciłam głowę, spotykając jego spojrzenie. Dłuższą
chwilę patrzyliśmy się na siebie w milczeniu. Utonęłam w jego oczach. Były
takie piękne. Miały brązowy kolor, niczym kora drzew, pomiędzy którymi
uwielbiałam biegać. Szelest liści na wietrze dodawał mi odwagi, a śpiew ptaków
i inne odgłosy natury uspokajały mnie. Las był jedynym miejscem, w którym
czułam się spełniona, do którego pasowałam.
Cameron rozpiął swoją bordową bluzę i zaczął ją
ściągać.
- Co ty wyprawiasz?- Zapytałam zdziwiona.- Ja przynajmniej
mam bluzkę, a ty zostaniesz w samym podkoszulku.
- No i co z tego- uśmiechnął się.- Mi i tak nie jest
zimno.
Narzucił swoją bluzę na moje ramiona, a uczucie
chłodu minęło. Otoczył mnie ramieniem i przyciągnął do siebie. Uśmiechnęłam
się, ale od razu się opamiętałam. Nie mógł wiedzieć, że się cieszę. Musiałam
udawać, że mnie to nie rusza. Ray mówił, że w tedy pożądanie u faceta rośnie.
- Możesz się oprzeć. Jeśli chcesz, oczywiście.- Mój
przyjaciel chyba miał rację.
Popatrzyłam na Cam’a z zachwytem. Nasze oczy znowu
się spotkały. Moje napełniły się łzami.
- Wszystko dobrze?
- Tak- odpowiedziałam pospiesznie.- Po prostu nigdy,
nikt oprócz Ray’a nie był dla mnie tak miły i wyrozumiały.
Dopiero w tedy mi ulżyło. Od dawna chciałam jakoś
wyrazić moje podziękowania. Kiedy Ray był w Oakland, albo w San Jose, a ja
tutaj, to właśnie Cam się mną opiekował.
Wytarłam łzę, zanim jeszcze wypłynęła z oka.
- Ray? Mam być zazdrosny?- Bezwładnie się
uśmiechnęłam i szturchnęłam Cam’a w brzuch, a on jeszcze mocniej mnie objął.
- Nie. To mój najlepszy przyjaciel. Jeden z
niewielu.
Znowu mi ulżyło. Większość chłopaków, bardzo źle
reagowała, na wiadomość, że moim najlepszym przyjacielem jest ktoś o tej samej
płci co oni i że spędzam z nim bardzo dużo czasu. Dlatego obawiałam się reakcji
Camerona.
- To dobrze…- powiedział i zbliżył swoją twarz do
mojej.
- Dobrze?- Zaintrygował mnie.
- Mhm- mruknął i przybliżył się jeszcze bardziej.
Nasze twarze dzieliło teraz zaledwie kilka centymetrów.
- Dobrze, że mam niewielu przyjaciół?- Zepsułam
tamten romantyczny moment. Wiedziałam to. Każda inna dziewczyna na moim miejscu
skorzystałaby z okazji i zbliżyłaby się jeszcze bardziej, szczególnie, jeżeli
chodzi o tak przystojnego chłopaka. Ja nie byłam każdą inną.
- Nie! No, co ty?!
Cam zbliżył się jeszcze bardziej. Nasze usta prawie
się stykały, gdy nagle:
- Proszę, proszę, proszę. Kogo my tu mamy?-
Usłyszałam za sobą znajomy głos. Obróciłam się i zobaczyłam Chada i Chaza,
moich dwóch kolegów. W liceum oboje chodzili do klasy z Cam’em. Byli
najlepszymi kumplami. Obróciłam znowu głowę i zaklęłam.
- Co wy tu robicie?!- Cam się troszeczkę
zdenerwował. Śmiałam się, a oni rozmawiali.
Nagle rozbrzmiał dźwięk mojego telefonu. Odruchowo
sięgnęłam do kieszeni spodni i wyciągnęłam komórkę. Spojrzałam na wyświetlacz.
Widniał na nim napis „Tata”.
Od razu wcisnęłam czerwoną słuchawkę, tym samym
odrzucając połączenie. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Nie teraz. Zaczęłam
chować telefon z powrotem do kieszeni, kiedy znowu zadzwonił. Ta sama osoba.
- Nie powinnaś odebrać? Może to coś ważnego?- Cam
wpatrywał się we mnie intensywnie. Mogłabym robić to samo w stosunku do niego.
Mogłabym całe dnie spędzać na wpatrywaniu się w niego, ale rzeczywistość
bezustannie dawała o sobie znać. Telefon nadal dzwonił.
- Tak, chyba masz rację- szybko, bez namysłu
nacisnęłam zieloną słuchawkę. Chciałam mieć to już za sobą. Wstałam i odeszłam
kilka kroków, od moich kolegów.
- Tak. Słucham.- Powiedziałam do telefonu.
- Susan! Stało się coś okropnego!- Tata był bardzo
roztrzęsiony, jak nigdy.
- Tak. A co się znowu stało.- Mój ojciec słynął z
tego, że robił afery, z byle powodu, więc tym razem podeszłam do tematu sucho.
- Mięliśmy wypadek.
- Co?!- Krzyknęłam, przykuwając uwagę kolegów.- Jaki
znowu wypadek? O co ci tym razem chodzi? Jacy my?
Nagle Chaz wybuchł śmiechem, zagłuszając głos taty.
- Czekaj. Powtórz.
- Razem z mamą mięliśmy wypadek samochodowy.
Jesteśmy w szpitalu.
- Mama jest w teatrze.- Miałam nadzieję, że to jest
jakiś głupi dowcip ze strony mojego taty, a moja mama jest w teatrze,
bezpieczna.
- Tak. Była w teatrze ze mną.
Zatkało mnie. Dlaczego moja mama mnie okłamała?
Dlaczego nie powiedziała, że idzie do teatru z tatą? Wrócili do siebie? Miałam
nadzieję, że nie. Nie zniosłabym kolejnych kłótni i wrzasków po nocach.
- Ale coś wam się stało?! Jesteście cali?!
- Daj mi skończyć!- Tata starał się mnie uspokoić,
ale powinien doskonale wiedzieć, że krzykami tego nie załatwi. Poza tym, ja już
zaczęłam świrować. Myśl, że coś mogło się stać mamie, była przerażająca.- Z
mamą jest kiepsko. Namiary na szpital wyślę ci sms’em. Złap taksówkę i
przyjeżdżaj.
Rozłączył się. Zostawił mnie. Jak zawsze. Zostawiał
mnie w najgorszych momentach, a ja nie wiedziałam, co mam robić. Szybko
analizowałam każdy szczegół, ale nadal nie mogłam uwierzyć. W jednej chwili
wszystko było w miarę dobrze, a w następnej już nie. Wiedziałam, że muszę
pobiec do domu, wsiąść w auto i pojechać do szpitala. Do tego czasu, na pewno
przyjdzie mi adres szpitala, w którym znajdowali się rodzice. Musiałam biec.
Ruszyłam w kierunku domu, nie zważając na chłopaków,
którzy za mną krzyczeli.
Gdy tylko wybiegłam za róg wpadłam prosto na Julie i
Jasona. Moich niepowtarzalnych przyjaciół.
- Susan? Gdzie tak lecisz?
- Muszę iść. Przepraszam. Potem zadzwonię.- Nie
miałam pojęcia, jak szybko wymówiłam te słowa. Jedyne o czym myślałam w tamtej
chwili, to o tym, czy z moją mamą jest wszystko dobrze. Nie mogłabym stracić
kolejnej osoby, na której tak bardzo mi zależało, nie po stracie May.
*
* * * *
Wiem, że to wygląda jak kolejne, beznadziejne
romansidło, ale tym nie jest. Następny post, który pojawi się za dziesięć dni,
pokaże, jak bardzo Ray i Susan są ze sobą zżyci i kim tak naprawdę są.
„Zaczęło się! Lily to przewidziała. Śmierć to
rozpocznie i śmierć to zakończy. Fiona, Cat i Chris są już na ich tropie.
Niedługo przybędą! Musimy ich stąd zabrać. Strażnicy są już w drodze.”
Wydaje mi się, że to ff czegoś, gdyż zupełnie nie rozumiem niektórych informacji jakie podajesz pod rozdziałem.
OdpowiedzUsuńJak na prolog, to przyznam szczerze, że się zgubiłem. Dużo informacji naraz, dużo postaci, a wszystkie zlały mi się w jedną całość. Brakuje opisów, które by znacznie je wyszczególniły.
Nie wiem czy mam współczuć dziewczynie, że jej rodzice mieli wypadek, bo nie wiem jakimi rodzicami byli. Ona nie chce, by byli razem, ale mi się wydaje, że pójście gdzieś wspólnie jest czymś niezobowiązującym. Właściwie to chyba dobrze, jakby byli w dobrych relacjach, niżeli mieli drzeć z sobą koty lub co gorsza, nieustannie się unikać.
Pozdrawiam i w wolnych chwilach zapraszam do siebie:
„Nie jesteś sama” – publikacja nowego rozdziału następuje w każdy poniedziałek